poniedziałek, 30 września 2013

SOCZEWKI - rady dla początkujących

Dzisiaj przychodzę do Was z postem, który być może nie zainteresuje wszystkich, ale mam nadzieję, że choć części z Was pomogę. A chodzi tutaj o soczewki kontaktowe
W dobie internetu, laptopów, telefonów, smartfonów i innych elektronicznych gadżetów, coraz większa liczba osób ma problemy ze wzrokiem. I kiedy te problemy się już pojawią, stajemy przed dylematem - okulary czy soczewki? Ja jestem krótkowidzem i kiedy stwierdzono u mnie wadę wzroku soczewki nie były jeszcze tak popularne. Więc przez kilka dobrych lat nosiłam okulary. Jednak z czasem zaczęły mi one przeszkadzać i coraz częściej zastanawiałam się nad zakupem soczewek. Długo nie mogłam się zdecydować, rozważałam wszystkie za i przeciw, aż któregoś dnia postanowiłam spróbować. I naprawdę wybór ten okazał się słuszny, bo niesamowicie poprawiły one wygodę i komfort mojego życia.


Dlaczego warto zdecydować się na soczewki?
  • najważniejsze - wygoda - możemy zapomnieć o kroplach deszczu na szkłach, o parowaniu okularów, spadaniu z nosa czy o ich czyszczeniu kilkanaście razy dziennie
  • większy komfort i jakość widzenia w czasie jazdy samochodem
  • możemy bez obaw założyć okulary przeciwsłoneczne
  • swoboda ruchu i wygoda podczas uprawiania sportów
  • zapewniają nam nieograniczone pole widzenia
  • wiek nie jest przeszkodą - mogą je nosić zarówno osoby młodsze, jak i starsze
  • nie wszystkim do twarzy w okularach
  • niestety, ale okulary zasłonią nawet najpiękniejszy makijaż


Jakie mamy rodzaje soczewek? 
  • macie randkę i chcecie ładniej wyglądać? wybieracie się na narty i założenie okularów i gogli jednocześnie jest niemożliwe? dopiero zaczynacie swoją przygodę z soczewkami i nie wiecie czy polubicie się nawzajem? Polecam Wam soczewki jednodniowe. Jest to najłatwiejszy i najwygodniejszy sposób noszenia soczewek. Nie musimy pamiętać o czyszczeniu, płynach itd. Po prostu rano zakładamy nowe, wieczorem wyrzucamy do kosza i tyle. 
  • jeśli zdecydujemy się na noszenie soczewek na codzień tutaj polecałabym zakup soczewek długoterminowym - tygodniowych, miesięcznych, kwartalnych, rocznych. Soczewki takie zdejmujemy wieczorem, wkładamy do pojemniczka ze specjalnym płynem i rano znowu je zakładamy. Wtedy oczywiście ważne jest, aby odpowiednio o nie dbać.
  • dostępne są też soczewki day&night - nosimy je w dzień i w nocy, bez konieczności ściągania ich, co oznacza, że możemy w nich też spać. Wyrzucamy je dopiero, kiedy ich termin przydatności się skończy.
  • masz niebieskie oczy, a chciałabyś brązowe? Tutaj z pomocą przychodzą soczewki kolorowe. Mogą je nosić również osoby bez wady wzroku, które jedynie chcą zmienić kolor swoich oczu. Ja osobiście ich nie polecam, są to soczewki dość twarde i sam okulista odradzał mi ich noszenie.



O czym należy pamiętać? 
  • przed zakładaniem czy zdejmowaniem soczewek oczywiście musimy umyć ręcę
  • po wyjęciu soczewki kładziemy ją na dłoni, polewamy płynem i delikatnie czyścimy opuszkiem palca
  • płyn w pojemniczku wymieniamy codziennie
  • pamiętajmy, żeby pojemnik na soczewki regularnie wymieniać (raz na 2-3 miesiące)
  • przed założeniem sprawdzamy czy soczewka nie jest uszkodzona lub uszczerbiona i czy jest odwrócona na właściwą stronę (sprawdzamy pod światło, musi mieć ona kulisty kształt)
  • nie wpychamy soczewki na siłę do oka
  • dobieramy płyn odpowiedni dla nas, nie każdy płyn musi nam pasować. Ja mam bardzo wrażliwe oczy i niektóre płyny powodowały pieczenie i szczypanie oczu, więc każdy musi znaleźć ten najlepszy dla siebie
  • jeśli dużo przebywacie w pomieszczeniach klimatyzowanych warto zaopatrzyć się w kropelki nawilżające do oczu

Soczewki, a makijaż
Można czy nie można? Oczywiście, że TAK! Należy pamiętać i przestrzegać jednej ważnej zasady:
zakładamy soczewki - robimy makijaż, zdejmujemy soczewki - zmywamy makijaż
Polecam do demakijażu wybierać zamiast tłustych mleczek, płyny micelarne - takie, które są przeznaczone dla wrażliwych oczu i osób noszących soczewki. W niczym Was to nie ograniczy, bo wybór jest ogromny. 
Przy noszeniu soczewek nie polecałabym też robienia kresek na linii wodnej oka, aby niepotrzebne zanieczyszczenia nie dostały się do naszego oka i nie powodowały dyskomfortu.
 
Pamiętajcie, że dobór soczewek i ich mocy koniecznie trzeba skonsultować z okulistą!

Mam nadzieję, że pomogłam Wam przybliżyć choć trochę tematykę soczewek i może niektóre z Was dzięki mojej notce zdecydują się na ich zakup :) Jeśli macie jakieś pytania, chętnie odpowiem w komentarzach.

sobota, 28 września 2013

TESTUJEMY - Colossal Volume Express Maskara Smoky Eyes

Dzisiaj postanowiłam napisać Wam recenzję mojego ulubionego tuszu do rzęs marki Maybelline, a jest to tusz The Colossal Volum Express Maskara Smoky Eyes


Co obiecuje nam producent?
Kolosalne pogrubienie i przydymione spojrzenie dla prawdziwego efektu „smoky eyes“. Połączenie kolagenowej formuły Colossal z intensywnie czarnymi i matowymi pigmentami, jak w kredce do oczu. Kultowa, mega pogrubiająca szczoteczka Colossal.
 
Czego ja oczekuje od tuszu do rzęs?
Moje rzęsy są długie, podkręcone i niezbyt gęste. Więc tak naprawdę od tuszu do rzęs oczekuje trzech rzeczy:
1. aby ładnie pogrubił moje rzęsy
2. aby rzęsy były dobrze rozdzielone
3. aby kolor tuszu była mega czarny 
I już na początku mogę Wam powiedzieć, że ten tusz spełnia wszystkie moje oczekiwania :)


Tusz dostajemy w wygodnym opakowaniu o jaskrawo-żółtym kolorze (łatwo go znaleźć w kosmetyczce;)). Jego pojemność to 10,7 ml. Ma standardową, dosyć dużą szczoteczkę o sztywnym włosiu. Szczoteczka nie jest sylikonowa. Regularna cena tuszu to około 30 zł.



Plusy:
- pogrubia rzęsy
- wydłuża i ładnie rozdziela (przy 2-3 warstwie można je bardzo ładnie wyciągnąć)
- nie tworzy "owadzich nóżek" na rzęsach 
- nie skleja rzęs
- sprawia, że nasze spojrzenie jest głębokie i wyraźne
- dobrze napigmentowany, ma mocny czarny, a nie wyblakło-szarawy kolor
- duża szczoteczka, ale łatwo się z nią współpracuje
- dobrze się rozprowadza
- nie osypuje się i nie rozmazuje w ciągu dnia
- nie podrażnia wrażliwych oczu 
- wydajny, starcza na około 3 miesiące
- łatwo się zmywa

Minusy:
- na szczoteczkę nabiera się zbyt duża ilość tuszu
- pod koniec opakowania zasycha, przez co robi grudki na rzęsach i zaczyna się osypywać
- regularna cena jest wysoka, ale tusz jest bardzo często na promocjach 

Testujemy na rzęsach
Czas najwyższy zaprezentować Wam jak tusz wygląda na rzęsach :) 

Rzęsy bez tuszu



Jedna warstwa



 Druga warstwa 


Efekt musicie ocenić sami :) Ja z tuszu jestem bardzo zadowolona. Nie skłamię, jeśli powiem, że jest to moje 20-30 opakowanie. Kupuje go regularnie od długiego już czasu. Ale jestem kobietą i oczywiście czasami przyjdzie mi ochota na spróbowanie czegoś nowego. Jednak i tak ostatecznie zawsze wracam do tego tuszu i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł :)
A Wy próbowałyście już tego tuszu? Jak się u Was sprawdza?
 

piątek, 27 września 2013

HERBATKI NA JESIENNE DNI :)

Pogoda za oknem niestety już typowo jesienna. Chłodne i bezsłoneczne dni zbliżają się do nas wielkimi krokami. W takie dni nie ma nic lepszego, jak dobra książka, ciepły kocyk i kubek pysznej i gorącej herbatki :) 


Ja herbatki bardzo lubię, wszelkiego rodzaju, najbardziej czerwone i zielone, owocowymi też nie pogardzę ;) Bez kawy mogę przeżyć, ale nie wyobrażam sobie dnia bez chociaż jednego kubka mojej ulubionej herbatki! Dzisiaj chciałam Was zaprosić na przegląd moich faworytów.



CZERWONA HERBATA Pu-Erh o smaku cytrynowym
Zdecydowanie mój ulubieniec :) Nie wyobrażam sobie mojego poranka bez niej. Jak dla mnie idealny dodatek do śniadania. Działa na mnie dużo lepiej niż kawa. Dlaczego? Ponieważ jak powszechnie wiadomo czerwona herbata ma działanie pobudzające, wspomaga nasz metabolizm, zwiększa spalanie tłuszczów. Poprawia nasz nastrój, koncentrację i pamięć. Przyspiesza usuwanie toksyn z naszego organizmu. Szczególnie polecam ją osobom odchudzającym się i dbającym o szczupłą sylwetkę. 

ZIELONA HERBATA Bio Active z kawałkami opuncji 
Największym jej plusem jest oczywiście to, że jest to herbata liściasta. Wiemy, co mamy w środku - widzimy suszone liście herbaty, kawałeczki opuncji oraz płatki kwiatów. Herbata jest bardzo aromatyczna i ma przyjemny zapach. Smak wyraźny, lekko kwaskowaty. Oczywiście jak każda zielona herbata znakomicie wpływa na usuwanie toksyn z naszego organizmu i działa oczyszczająco. Uwielbiam ją pić wieczorem albo przed większym wysiłkiem fizycznym.
 
OWOCOWA HERBATA Bio Active żurawina, granat, yerba mate i guarana
Herbatę owocową lubię pić zarówno gorącą, jak i na zimno. Tak naprawdę to dla mnie takie zastępstwo dla soków owocowych, których staram się pić w ograniczonych ilościach. Wypróbowałam już wiele różnych smaków i obok zwykłej malinowej herbatki, ta jest według mnie najlepsza. Kiedy chce się zrelaksować przy dobrej książce czy filmie, zaparzam właśnie tą herbatę. Zapach ma fantastyczny, unosi się w całej kuchni. Jest smaczna, orzeźwiająca i dość słodka (ale muszę zaznaczyć, że ja każdą herbatę zawsze piję gorzką). Dodatkowo herbata z żurawiną jest bogata w przeciwutleniacze i spowalnia proces starzenia naszego organizmu. Więc jeśli chcecie być długo piękne i młodo wyglądać, polecam! ;) 

CZARNA HERBATA
Za czarną herbatą szczerze mówiąc nie przepadam i bardzo rzadko piję. Ale w połączeniu z goździkami, sokiem malinowym i plasterkiem pomarańczy staje się połączeniem idealnym. Delikatnie słodka, o fantastycznym aromacie goździków. Wyobraźcie sobie... Na dworze chlapa, ulewa, wracacie do domu przemoknięte, w "pływających" butach. Albo potworny mróz, minus 20 stopni, ręce i nogi macie przemarznięte do szpiku kości. I wtedy ta właśnie herbata jest wybawieniem. Działa rozgrzewająco (jeszcze bardziej jeśli dodacie odrobinkę rumu ;)) i pobudzająco. Uwielbiam ją przez cały rok, ale w zimowe dni najbardziej. 


Mam nadzieję, że mój post na coś się Wam przydał :) A jakie są Wasze ulubione herbatki? Może polecicie mi coś fajnego?

wtorek, 24 września 2013

CZAS NA ŚNIADANIE - omlet z owocami

Pogoda za oknem sprawia, że od samego rana macie złe samopoczucie i powoli dopada Was jesienna chandra? Dzisiaj chce podzielić się z Wami przepisem na przepyszny omlet, który umili Wam każdy paskudny poranek i sprawi, że humor Wam się od razu poprawi :) Jeśli jesteście zainteresowani, zapraszam dalej! ;)




Co będzie nam potrzebne? (składniki na 1 porcję)
  • 2 jajka
  • około 1/4 szklanki mleka
  • 2 łyżki mąki pełnoziarnistej
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • łyżeczka lnu mielonego

Zaczynamy od oddzielenia białek od żółtek. Białka z odrobiną soli ubijamy na sztywną pianę. 
Do żółtek wlewamy mleko. Całość mieszamy. Następnie dodajemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i len mielony. Wszystko razem miksujemy na gładką masę. 
Tak przygotowaną masę delikatnie łączymy z ubitymi białkami.
Omlety smażymy z obu stron na złoty kolor na mocno rozgrzanej patelni. Z podanych przeze mnie składników wychodzą 2 średnie omleciki :)
Do omletów dodajemy nasze ulubione owoce, możemy też posmarować ulubionym dżemem i gotowe! :)


 

poniedziałek, 23 września 2013

FIT LIFESTYLE

Dzisiaj poniedziałek, a jak wiadomo poniedziałek to doskonały dzień, aby wprowadzić jakieś zmiany czy nowe reguły w swoim życiu. I ja także w ten paskudny i pochmurny poniedziałkowy dzień postanowiłam powrócić do zdrowego i rozsądnego stylu życia i odżywiania. Was też chciałam do tego namówić, dlatego zapraszam Was na pierwszy post z cyklu "FIT LIFESTYLE".



Nie mam zamiaru namawiać Was na żadną dietę, głodówkę czy inne ekstremalne formy odchudzania. Zresztą ja słowa "dieta" bardzo nie lubię. Kojarzy mi się z liczeniem kalorii wszystkiego co jem, ograniczeniami, zakazami, nakazami. A jak wiadomo "zakazany owoc najbardziej kusi". I akurat gdy postanawiam przejść na dietę, przychodzi mi ochota na czekoladki, lody, pizzę i inne dość kaloryczne potrawy. Poza tym kiedy ja jestem na diecie, musi być to dieta w 100%, bez żadnych odstępstw i małych grzeszków. A nie chce po raz setny zaczynać diety od nowa, bo dzień wcześniej zjadłam kawałek torta u cioci na imieninach, tak więc według mnie cała dieta się posypała i trzeba zaczynać od nowa (może to dziwne, ale ja tak mam). 




Teraz już dorosłam i zmądrzałam i postanowiłam podejść do tematu odżywania racjonalnie. Chce, żeby moje zasady, które sobie założę pozostały na całe życie. A nie tak jak w przypadku diety działały krótkofalowo. Chce, żeby te zasady stały się moim stylem życia i odżywiania już na zawsze. Mam zamiar odżywiać się rozsądnie i zdrowo na codzień. A jak przyjdzie mi ochota na "mały grzeszek" w postaci czekoladki, to nie będzie to dla mnie już wielką tragedią. Po prostu trzeba podchodzić do tego z głową. Chcę też, aby jedzenie na moim talerzu było piękne i kolorowe, a dodatkowo zdrowe i wartościowe. 



Oczywiście wiadomo, że niezwykle ważny w naszym życiu jest ruch. I to nie chodzi o to, żeby koniecznie schudnąć te 5 cm w udach, ale o to, aby nasze ciało było w dobrej kondycji, tak abyśmy nie łapały zadyszki po przejściu 1 piętra w bloku ;) Dlatego postanowiłam, że choćby nie wiem co, choćbym miała niewiadomo ile zajęć, chociaż te 20-30 minut dziennie poświęce na ćwiczenia. Czy to będą brzuszki czy przysiady, skakanka czy rowerek stacjonarny, wszystko jedno, ważne żebyśmy przyzwyczaiły nasze ciało do regularnego ruchu i wysiłku fizycznego.  




Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować, to wszystko co zaplanowałam. I choć trochę zaraziłam Was pozytywną energią do działania. Posty z serii "FIT LIFESTYLE" będą pojawiały się mniej więcej raz w tygodniu. Będą moimi poradami dotyczącymi zdrowego stylu życia, pysznymi przepisami, propozycjami ćwiczeń i wiele, wiele innych.
Mam nadzieję, że przyłączycie się do mojej akcji i raz na zawsze zmienicie swoje podejście do jedzenia :)
Trzymajcie się cieplutko!

piątek, 20 września 2013

PILNIK SZKLANY For Your Beauty


Pilnik szklany For Your Beauty to mój pierwszy szklany pilniczek do paznokci i od razu okazał się strzałem w dziesiątkę! Można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia ;)
Do tej pory piłowanie paznokci było dla mnie prawdziwą katorgą. Moje paznokcie są kruche, łamliwe, łatwo się rozdwajają. Wcześniej używałam pilników metalowych lub papierowych. Oba z nich doprowadzały moje paznokcie do tragicznego wyglądu.
Dopiero po zakupie pilniczka szklanego piłowanie paznokci stało się dla mnie przyjemnością :)



Niewątpliwie ogromnym plusem jest cena i dostępność, bowiem możemy go kupić w każdym Rossmanie za 12,99 zł. 
Jest ostry, szybko i sprawnie piłuje paznokcie do pożądanego przeze mnie wyglądu. Ale jednocześnie nie szarpie płytki paznokci, nie powoduje ich rozwarstwiania. 
Poza tym jest higieniczny - po każdym użyciu możemy go przepłukać wodą z mydłem i wygląda jak nowy. 
Posiada też specjalne etui do przechowywania go, więc nie kurzy nam się i nie ściera. Jest niezwykle wytrzymały, można powiedzieć nie do zdarcia, ja swój posiadam już około roku i nie stępił się, wygląda dokładnie tak jak w pierwszy dzień po zakupie.

Jak narazie jestem w nim totalnie zakochana, więc minusów nie znalazłam żadnych ;)

A Wy już miałyście do czynienia z tym pilniczkiem? Jakie inne polecacie? 

środa, 18 września 2013

KLOPSIKI DROBIOWE w sosie curry

Przedstawiam Wam łatwy i dość szybki pomysł na obiad, który gościł dzisiaj na moim talerzu. Wszystkim domownikom bardzo smakowało, więc mam nadzieję, że i Wy będziecie zadowoleni, kiedy go wypróbujecie :)
 

Co będzie nam potrzebne?
  • 250 g mielonego mięsa drobiowego
  • jajko
  • 2 czubate łyżki bułki tartej
  • 2 łyżki mąki
  • 2 małe cebule
  • 2 łyżeczki curry
  • puszka groszku zielonego
  • mały jogurt naturalny
  • natka pietruszki
  • sól, pieprz

Mięso mielone mieszamy z jajkiem i bułką tartą, przyprawiamy solą i pieprzem. 



Z masy formujemy małe pulpeciki (mniej więcej wielkości piłeczki pingpongowej)



Cebulę obieramy i kroimy w kosteczkę. Rozgrzewamy patelnię, nalewamy odrobinę oliwy z oliwek i wrzucamy cebulę. Kiedy się nam ładnie zeszkli, zdejmujemy ją z patelni. 


Pulpeciki obtaczamy w mące i kładziemy je na patelnię. Smażymy je, aż zrumienią się z każdej strony. 



Następnie bezpośrednio na patelnię wsypujemy curry, mieszamy całość i smażymy chwilę razem, aż uwolni się aromat przyprawy. Dodajemy naszą cebulkę. Dolewamy 1,5 szklanki wody i dusimy na wolnym ogniu bez przykrycia przez około 20 minut.



Pięć minut przed końcem duszenia dodajemy osączony groszek (ja dzisiaj miałam bez groszku, bo zapomniałam go kupić ;)). Potem całość zalewamy jogurtem naturalnym, uważając, żeby nie zagotować sosu.
Gotowe danie posypujemy natką pietruszki i podajemy z ryżem lub kaszą.



Smacznego! :) 

poniedziałek, 16 września 2013

CZERWONE kontra ZIELONE, czyli pojedynek dwóch KREMÓW DO RĄK GARNIER

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją dwóch kremów do rąk marki Garnier
Pogoda za oknem już jesienna, wielkim krokami zbliżają się zimne i chłodne dni. Każda z nas wie, że w tym czasie pielęgnacja naszych dłoni jest szczególnie ważne. Moja skóra na dłoniach jest bardzo sucha, a w okresie jesienno-zimowym ten problem staje się jeszcze bardziej dokuczliwy. Dłonie są przesuszone (czasami skóra jest wręcz biała), spierzchnięte i nierzadko popękane. Dlatego zawsze staram się szukać kremów, które je maksymalnie nawilżą, odżywią, sprawią, że będą gładkie i miękkie w dotyku. Jednocześnie lubię, kiedy krem szybko się wchłania i już po krótkiej chwili nie czuje go na dłoniach i mogę wrócić do wykonywanych przez siebie czynności, bez obawy, że wszystko czego dotknę będzie tłuste.
Czy kremy Garniera spełniają moje oczekiwania? Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii, zapraszam do notki poniżej:)

 


GARNIER NAWILŻAJĄCA PIELĘGNACJA 7 DNI:
  • z ekstraktem z mango 
  • przeznaczony do skóry szorstkiej 
  • wygładzenie i miękkość
  • wzbogacony o składnik L-BIFIDUS, inspirowany probiotykami znajdującymi się w jogurtach naturalnych. L-BIFIDUS wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry, chroniąc ją przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, takimi jak twarda woda, ogrzewanie, powodującymi nadmierne wysuszanie skóry. Lekka, szybko wchłaniająca się formuła została wzbogacona o ekstrakt z mango, aby wygładzić Twoją skórę i sprawić, by stała się miękka
  • z tej serii dostępne są 3 inne wersje: z masłem shea (dla skóry normalnej), z aloesem (dla skóry wysuszonej) i miodem (dla skóry suchej i wrażliwej)
  • cena 6,99zł/75ml



PLUSY I MINUSY:
+ dłonie są miękkie w dotyku
+ idealny na lato, kiedy skóra potrzebuje delikatnego nawilżenia (niestety w chłodniejsze dni się nie sprawdza)
+ przystępna cena
+/- ładny, choć dość intensywny zapach, który długo utrzymuje się na naszych dłoniach, co może drażnić
- nawilża na krótko, po chwili nasze dłonie znowu stają się suche 
- po dłuższym stosowaniu może wysuszać naszą skórę
- pozostawia tłusty film, na dłoniach pozostaje klejąca się warstwa
- ma bardzo wodnistą konsystencję, czasem spływa z dłoni albo za szybko wypływa z opakowania
- nie jest wydajny 



GARNIER INTENSYWNA PIELĘGNACJA BARDZO SUCHEJ SKÓRY:
  • regenerujący krem do rąk
  • z alantoiną
  • do rąk zniszczonych
  • intensywna pielęgnacja bardzo suchej skóry
  • stosowany regularnie, regenerujący krem do rąk łagodzi i odbudowuje zniszczoną skórę dłoni i przywraca jej miękkość i elastyczność. Zawiera alantoinę, znaną ze swych właściwości regenerujących, glicerynę, która chroni ręce oraz czynnik filtrujący, który zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry dłoni
  • cena 8,99zł/100ml 



PLUSY I MINUSY:
+ odżywia i regeneruje nawet bardzo wysuszone i spierzchnięte dłonie
+ skóra jest dobrze nawilżona i miękka
+ idealny na zimę i chłodniejsze dni
+ delikatny, niedrażniący zapach
+ ma gęstą konsystencję, nie spływa z dłoni
+ szybko się wchłania
+ wydajny, wystarczy odrobina, aby posmarować obie dłonie
+ zostawia taką ochronną warstewkę, ale nie klei się, nie pozostawia tłustych plam
- minusów samego produktów nie zauważyłam, jedynie cena tutaj może być dla niektórych wysoka, ale krem możemy często dostać w promocji


Dzisiejszy pojedynek zdecydowanie wygrywa kremik czerwony :) Jak dla mnie kremik idealny, zdecydowanie mój faworyt! Spełnia wszystko to, czego oczekuję od kremu do rąk.

A jakie są Wasze ulubione kremy do rąk? Może polecicie mi coś równie dobrego?

sobota, 14 września 2013

DIY osłonka + korki z wina = NOWA DONICZKA :)

Kupiłaś ładnego kwiatka, ale dostałaś go w brzydkiej i do niczego nie pasującej osłonce? Znudziła Ci się już stara doniczka? W kuchennych szafkach to tu, to tam znajdujesz stare korki z wina?
Poniżej przedstawiam Wam pomysł jak niewielkim kosztem i w łatwy sposób zrobić efektowną doniczkę.

Co będzie nam potrzebne?
  • osłonka 
  • kilka korków z wina
  • ostry nożyk
  • klej uniwersalny 



Jak to zrobić? 
Moja osłonka była w jaskrawym, pomarańczowym kolorze, dlatego dzień wcześniej pomalowałam ją czarnym sprayem. Chciałam, żeby kolor był w miarę neutralny i nie prześwitywał, aż tak bardzo przez korki z wina.
Następnie wszystkie korki pocięłam na krążki około 0,5cm - jest to najbardziej czasochłonna część naszej pracy ;) Oczywiście krążki nie muszą być idealnie równe.




Tak przygotowane krążki przyklejamy pojedynczo do naszej osłonki. Kleju dajemy dosłownie kropelkę, żeby nam nie wypływał i nie brudził całej reszty.





Najlepiej doniczkę zostawić na 1-2h, tak aby klej porządnie wyschnął. 
Na koniec wkładamy jakiegoś ładnego kwiatka i możemy cieszyć się z nowej doniczki :)  



piątek, 13 września 2013

KREM BROKUŁOWY


Kiedy przeglądałam różne blogi czy książki kulinarne, moją uwagę zawsze przykuwały kolorowe i smakowicie wyglądające zupy-kremy warzywne. Jednak do tej pory jakoś nigdy nie miałam okazji wypróbować żadnego z przepisów. Aż do dnia dzisiejszego ;)
Stwierdziłam, że skoro za oknem szaro, buro i ponuro, nic lepiej nie będzie smakowało na obiad jak ciepła i pożywna zupka :) A że w lodówce znalazłam brokuły, wybór padł na krem brokułowy


Co będzie nam potrzebne?
  • brokuły (1 świeży lub opakowanie mrożonych)
  • 2 marchewki
  • 2 ziemniaki
  • kostka bulionu warzywnego
  • mały jogurt naturalny
  • 2 ząbki czosnku
  • sól
  • pieprz



Jak to zrobić? 
Do garnka wlewamy 1 litr wody, doprowadzamy ją do wrzenia i wrzucamy kostkę bulionu warzywnego. Ziemniaki i marchewkę obieramy, kroimy na mniejsze kawałki i dodajemy do bulionu. Gotujemy, aż warzywa zmiękną.
Brokuły dzielimy na mniejsze różyczki i dorzucamy do już gotujących się warzyw. Trzymamy na małym ogniu jeszcze 10-15 minut.
Całość doprawiamy przeciśniętym czosnkiem, solą i pieprzem.
Zupę zdejmujemy z ognia, zostawiamy chwilę do przestygnięcia, a następnie wszystko miksujemy blenderem.
Całość musimy ponownie zagotować, wlewamy do niej jogurt i delikatnie mieszamy.

I gotowe! :)

Krem brokułowy najlepiej smakuje podawany z grzankami!
Smacznego :)

wtorek, 10 września 2013

PHARMACERIS A lekki krem głęboko nawilżający

Dzisiaj zapraszam Was na małą recenzję lekkiego kremu głęboko nawilżającego marki Pharmaceris. 



Jaka jest moja cera?
Zacznijmy od tego, że jestem posiadaczką cery mieszanej. Jest ona tłusta oraz podatna na niedoskonałości w strefie T, natomiast na policzkach skóra jest normalna ze niewielką skłonnością do zaczerwienień. 
Szukałam więc kremu, który nie będzie zbyt tłusty, tak aby moja skóra w ciągu dnia nie świeciła się jeszcze bardziej niż zazwyczaj, ale także nadmiernie nie przesuszy mojej skóry na buzi.
Dodatkowo moja cera jest bardzo wrażliwa i od razu reaguje na kremy, które jej nie odpowiadają. Jeśli już po kilku dniach pojawiają się wypryski, zaskórniki, wiem, że moja skóra daje mi znać, że to nie jest odpowiedni krem dla mnie. Po wielu przygodach z kremami drogeryjnymi, teraz stawiam raczej na te apteczne. Mam do nich większe zaufanie.
Tym razem zdecydowałam się na zakup kremu marki Pharmaceris A - jest to linia przeznaczona właśnie do skóry wrażliwej. Krem ma głęboko nawilżać naszą twarz, a jednocześnie jest lekki, więc nie powinien jej zbytnio obciążać.
I wybór ten okazał się być strzałem w dziesiątkę! :)



Co nam obiecuje producent?
Krem do codziennej pielęgnacji skóry nadwrażliwej, podatnej na alergię, z tendencją do odwodnienia i przesuszenia. Krem długotrwale nawilża, wygładza oraz przywraca skórze miękkość i elastyczność. Wyselekcjonowane substancje nawilżająco-odżywcze wzmacniają płaszcz hydrolipidowy skóry. Skutecznie chronią przed odwodnieniem i przesuszeniem naskórka w wyniku działania niekorzystnych czynników zewnętrznych. Zawarte filtry UV chronią skórę przed fotostarzeniem. Hipoalergiczny. Bez parabenów, alergenów i kompozycji zapachowej.  



Jakie plusy?
Plusów tego produktu jest wiele ;)
Krem jest naprawdę lekki, delikatny, nie podrażnił mojej wrażliwej skóry. Nie spowodował też żadnych wyprysków, zaskórników czy zaczerwienień. Po jego aplikacji skóra jest ukojona, miękka i elastyczna.
Dobrze nawilża i odżywia skórę, ale jest nie przetłuszcza. 
Często koło nosa pojawiały mi się suche skórki. Przy stosowaniu tego kremu całkowicie zapomniałam o tym problemie.
Szybko się wchłania, dlatego nadaje się idealnie pod makijaż, dobrze współgra z podkładami.
Krem posiada filtr SPF20, także chroni naszą twarz przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Być może dla wielu młodych osób filtr nie jest ważny, ale uwierzcie dziewczyny na starość to docenimy :) 
Kolejnym plusem jest pompka. Po pierwsze produkty z dozownikiem są higieniczne, a po drugie pozwalają nam na zaaplikowanie odpowiedniej ilości kremu. 
Produkt jest niesamowicie wydajny. Mam go już w swojej kosmetyczce od połowy maja, jak narazie się nie skończył, a używam go codziennie rano. Zresztą wystarczy nam dosłownie pół pompki kremu na pokrycie całej twarzy i dekoltu. 
Właściwie jest bezzapachowy, co mi osobiście bardzo odpowiada, ponieważ nienawidzę czuć zapachu kremu na twarzy przez pół dnia.
Cena jak na produkt apteczny jest stosunkowo niska. Spokojnie możemy go kupić już za około 30 zł. Ja zapłaciłam za niego 35 zł, ale dostałam go w zestawie z próbką delikatnego peelingu enzymatycznego do twarzy (30ml) z tej samej serii Pharmaceris A. 







A minusy?
Jedynym właściwie minusem jest samo opakowanie produktu. Białe i nieprzezroczyste, dlatego tak naprawdę nie wiemy ile produktu nam jeszcze zostało.



Podsumowując - jak narazie mój faworyt, jeśli chodzi o pielęgnację skóry na dzień. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie kupiła i nie przetestowała jakiś innych kremów. Choć z całą pewnością ten jeszcze nie raz zagości w mojej kosmetyczce :)


Dajcie znać czy stosowałyście już ten krem, jak się u Was sprawdził? Jakie są Wasze ulubione kremy do pielęgnacji twarzy na dzień?


niedziela, 8 września 2013

PYSZNE PLACUSZKI Z BORÓWKAMI

Znudziły Wam się już zwykłe kanapki na śniadanie? Nie macie rano zbyt wiele czasu na jego przygotowanie? Ale macie ochotę na pyszne i jednocześnie zdrowe śniadanko? Tak więc ten przepis jest stworzony dla Was :) Placuszki te są dziecinnie proste w przygotowaniu, a zaręczam, że zasmakują zarówno Wam dorosłym, jak i Waszym małym pociechom!




Na placuszkowe ciasto potrzebujemy (porcja dla 1 osoby):
  • jajko
  • pół szklanki mleka
  • 2 łyżki mąki pełnoziarnistej
  • łyżeczka lnu mielonego
  • szczypta cynamonu

Wszystkie składniki łączymy razem. Ja zawsze przesiewam mąkę przez sitko, tak aby w masie nie było grudek, ale nie jest to konieczne ;) 
Placuszki smażymy na mocno rozgrzanej patelni. Kiedy na powierzchni placuszka pojawią nam się bąbelki to znak, że należy go przewrócić na drugą stronę. Smażymy na złoty kolor.


Usmażone placuszki polewam jogurtem naturalnym wymieszanym z odrobiną miodu i całość posypuje borówkami (mogą to być też inne owoce - maliny, truskawki).



Smacznego! :)